Niespotykane maseczki w płachcie z konikiem morskim i aligatorem od WOWcosme.
Hejka!
Odkąd mieszkam w Korei, maseczki w płachcie są nieodzownym elementem mojej pielęgnacji. Nie można obok nich przejść obojętnie ponieważ są łatwe i wygodne w użyciu, nie drogie i działają naprawdę świetnie.
Dziś przychodzę do Was z recenzją maseczek w płachcie z ekstraktem z konika morskiego oraz olejem z aligatora!
Brzmi ciekawie?
Zapraszam na post!
Jak wspomniałam na początku, maseczki w płachcie to mój "must-have". Co więcej każdy lub każda z Nas może dopasować sobie odpowiednie maseczki do swojego rodzaju skóry i zapotrzebowania na konkretne składniki. Ostatnio nawet moja mam zaczęła się bardziej interesować pielęgnacją maseczkami, co mnie niezmiernie cieszy.
Jako, że uwielbiam testować nowe maseczki, gdy tylko dostałam możliwość przetestowania tak unikatowych i niespotykanych maseczek jakie oferuje WOWcosme, nie zastanawiałam się 2 razy.
W moje ręce (prosto do Korei) trafiły 2 maseczki: z ekstraktem z konika morskiego i z olejem aligatora z serii Alligator Tears.
Maseczka w płachcie na twarz z olejem z aligatora występuje w 3 rodzajach: kojąco-oczyszczająca, nawilżająca oraz wyrównująca koloryt skóry. Wszystkie maseczki wyprodukowane są w Korei przez firmę Afeleia.
Mój wybór padł na wersję kojąco-oczyszczającą, ponieważ od czasu do czasu mam lekkie problemy z "przyjaciółmi" szczególnie w strefie T.
Sama maseczka przychodzi do nas z ulotką (oczywiście w języku polskim bo nie każdy zna koreański), gdzie znajdziemy informację o samej maseczce jak i aktywnych składnikach w niej zawartych takich jak: olej z krokodyla, wyciąg z nasion fasolki mung, wyciąg z korzenia lukrecji i wiele więcej.
Jak widać, maseczka ma w sobie same dobroci.
Maseczka nie zawiera parabenów, syntetycznych konserwantów i barwników, czyli sama natura, co w tego typu kosmetykach powinna być na pierwszym miejscu.
Maseczka jest w wykonana z celulozy ale mam wrażenie, jakby była żelowa. Zapakowana tak jak inne maski w jednorazowe opakowanie. Łatwa do nałożenia, ma przyjemny zapach i daje lekkie ukojenie i ochłodzenie skóry. Należy trzymać ją na buzi od 15 do 20 min. Nadmiar serum wetrzeć w dekolt i szyję. Sama płachta po wyciągnięciu jej z opakowania jest mega nawilżona i mokra ale nadmiar serum nie spływa i nie kapie wszędzie na około.
Po jej użyciu moja skóra była odświeżona i faktycznie ukoiła kilka moich "przyjaciół", którzy pojawili się w wizytą na moim czole.
Druga maseczka ma ekstrakt z konika morskiego. Swoja drogą czy wiecie, że konik morski to jedynie żyjątko, gdzie Pan Konik zachodzi w ciąże i rodzi dzieci?
Maseczka jest wykonana z naturalnego jedwabiu, zapakowana w bardzo fajne i efektowne opakowanie. Producentem tego cuda jest koreańska firma Cream 2 Mate, która również produkuje kremy do twarzy, ale o tym troszkę później.
Ma ona w sobie 1,000 ppm ekstraktu z konika oraz 10 różnych ziół z naturalnych upraw. Jest nawilżająca i cofa Nasz zegar biologiczny. Wzmacnia skórę i dogłębnie odżywia.
Muszę stwierdzić, że skusiłam się na tą maseczkę ze względu na ciekawe opakowanie, ale nie żałuję swojej decyzji. Ostatnio ciężko i długo pracuję dlatego przydało mi się dogłębne odżywienie skóry.
Użycie tej maseczki jest bardzo proste i intuicyjne, wyciągamy ją z opakowania, dopasujemy do twarzy i zostawiamy na około 10-20 minut. Nadmiar serum możemy wklepać w dekolt i szyję.
Firma WOWcosme oferuje także kremy do twarzy różnego rodzaju, w zależności od zapotrzebowania naszej skóry. Wiadomo, że wybór doskonałego kremu nie jest rzeczą prostą, dlatego prosto na ich stronce można zamówić sobie próbki danych kremów, i zostaną one dostarczone prosto pod Nasze drzwi.
Ja z ciekawości wypróbowałam nawilżający krem z olejem z aligatora (w połączeniu z maseczką dał super efekt nawilżenia), oraz krem ze śnieżnego lotosu.
Krem z aligatora super sprawdzi się w połączeniu z maseczkami z tej samej serii. Głównym składnikiem jest oczywiście olej z aligatora oraz jest bogaty w nienasycone kwasy tłuszczowe.
Krem w pełnym opakowaniu ma 50 ml i zapakowany jest w przepiękną, złotą kulę jak na zdjęciu poniżej:
Druga próbka to kremik ze śnieżnym lotosem. Jest polecany do uzyskania efektu promiennej skóry i generuję energie dla naszej zmęczonej skóry.
Pełnowymiarowy produkt ma pojemność 50 ml i zapakowany jest w śnieżną kulę. Już na samo opakowanie można patrzeć godzinami.
Osobiście jestem bardzo zadowolona z tych produktów i chętnie do nich powrócę. Opowiem o nich też mojej mamie bo jak wspomniałam na początku postu, moja mamuśka też zainteresowała się koreańską pielęgnacją już jakiś czas temu.
Serdecznie zapraszam do zapoznania się z ofertą sklepu WOWcosme, a firmie dziękuję za możliwość przetestowania ich niespotykanych i oryginalnych maseczek w płachcie.
Do następnego,
O kurde konik morski, aligator... Jeszcze ostatnio widziałam coś ze śluzem ślimaka. Ja chyba bym się nie zebrała, żeby użyć taką maseczkę ;D Wolę jakieś zwyczajne składniki, które nie mają w składzie nic związanego ze zwierzęciem, aczkolwiek, wierzę, że mogą mieć zbawienne działanie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :):)
Mam podobnie☺
UsuńBardzo zainteresowały mnie maseczki, bardzo lubię te w płachcie i sprawdzają się u mnie genialnie. Ciekawe jak te by się u mnie sprawdziły.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i obserwuję! :)
Bardzo ciekawe kosmetyki ;)
OdpowiedzUsuńPierwsze co pomyślałam to biedny konik morski :(. Uwielbiam maski w płachcie i często po nie sięgam ale te widzę pierwszy raz.
OdpowiedzUsuńKremik w śnieżnej kuli wygląda przepięknie! Zakochałam się ^^
OdpowiedzUsuńCo do samych maseczek to nie sądziłam, że istnieją takie oryginalne składniki:D
Czego oni jeszcze nie wymyślą ;D
OdpowiedzUsuńMoja mama też ostatnio podłapała chwyty z koreańskiej pielęgnacji ;D
Pięknie prezentuje się ten krem w złotej kuli. Swego czasu koleżanka sprowadzała mi z Korei krem bb. Byłam bardzo zadowolona więc pewnie i maseczki spełniłyby swoje przeznaczenie dobrze na mojej skórze.
OdpowiedzUsuńKoreanska pielęgnacja jest warta uwagi :)
OdpowiedzUsuńwe wrześniu jadę do Korei to sobie jakąś kupię :)
OdpowiedzUsuńJeśli sama będę miała możliwość to chętnie skuszę się na maseczki :)
OdpowiedzUsuńMi nigdy nie było po drodze z kosmetykami, które miały w sobie choć odrobinę ze zwierzęcia.. wolę te oparte na roślinach.
OdpowiedzUsuńPostaram się je wypróbować :-)
OdpowiedzUsuńInteresujące :)
OdpowiedzUsuńJa jestem chyba lekko świrnięta ;) bo raczej nie zachęca mnie olej ze zwierząt. Za to ten krem z lotosem, w dodatku w pięknej śnieżnej kuli zachwyca!
OdpowiedzUsuńKonik morski, Aligator, prawie jak w zwierzyńcu :D A tak serio o masce z Aligatora gdzieś słyszałam, ale że z konika morskiego to już kompletna nowość dla mnie :O
OdpowiedzUsuńJuż sama nazwa maseczek jest odlotowa :)
OdpowiedzUsuńgenialne są te maseczki!! uwielbiam je ;)
OdpowiedzUsuńo super maseczki :) szukam nowości więc przetestuje je.
OdpowiedzUsuńczysta przyjemność używać takich maseczek:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne choć jeszcze nie miałam okazji poznać.
OdpowiedzUsuńInteresujące kosmetyki ;)
OdpowiedzUsuńJej... ten konik morski najbardziej mnie ciekawi :)
OdpowiedzUsuńWow ciekawa jest :)
OdpowiedzUsuńChciałabym przetestować :D
Wyglądają cudnie, ale.. jak to z konika morskiego? :(
OdpowiedzUsuńKonik morski? Aligator!? ;-) Wow! Z ciekawości dla samych tych dziwacznych składników chętnie bym spróbowała takich maseczek! ;-) Maseczki płachty dopiero od niedawna pojawiają się w sklepach w PL z tego co się orientuję (choć teraz mogę się mylić, bo nie jestem na bieżąco).
OdpowiedzUsuńMi taka maseczka ewidentnie by się przydała.
OdpowiedzUsuńKoreańskie kosmetyki,maseczki są naprawdę świetne. Jestem wielką fanką Korei i nawet nie wiesz jak bardzo Ci zazdroszczę,że tam mieszkasz.
OdpowiedzUsuńZapraszam w wolnej chwili ;)
Producenci prześcigają się w tym co by fajnego dać, aby przyciągnąć klienta. Jestem ciekawa co oni dokładnie pobierają z tego konika morskiego do maseczki? Obie maseczki są niezwykle ciekawe. Krem w tej srebrnej kuli prezentuje się niezwykle elegancko.
OdpowiedzUsuńKapsułka "z aligatora: wygląda luksusowo. Swoją drogą ciekawe składniki maseczek;)
OdpowiedzUsuńOj zdecydowanie czulabym sie skuszona!
OdpowiedzUsuńChętnie zapoznam się z asortymentem sklepu :) Kuszą te maseczki <3
OdpowiedzUsuńMuszę zaprotestować, bo mi rss nie chce aktualizować feedu z Twojego bloga jak i kilku innych. Kojarzę ten sklep, niestety nie ma kuszącej dla mnie oferty.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz o nich słyszę :D
OdpowiedzUsuńAle czad! Czytałam wiele dobrego o maskach w płacie i muszę wreszcie jakieś kupić! No tak mnie tymi zaciekawiłaś, że teraz będę grzebać w necie 😃
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu juz przevlądałam ofertę sklepu i ma ochotę na kilka rzeczy :)
OdpowiedzUsuńOni nie przestaną mnie zadziwiać :D Ale koników morskich mi szkoda, bo są bardzo piękne :) Najbardziej jednak lubię ekstrakt ze śluzu ślimaka :)
OdpowiedzUsuń