My Korean Dream, co ja tak właściwie robię w Korei Południowej?
Hej!
Niektórzy czytelnicy mojego bloga wiedzą, że obecnie mieszkam za granicą a dokładnie w Korei Południowej. Na wyraźną prośbę kilku z Was opisze po krótce moją przygodę.
Cytując Elektryczne Gitary: „I co ja robię tu... co Ty tutaj robisz?” zapraszam do lektury :)
źródło: wikipedia.com |
Pewnego grudniowego dnia w 2009 roku poznałam w Internecie koreańczyka o imieniu Seong Uk, który był bardzo zafascynowany Europą i jego marzeniem było zwiedzić kilka krajów na tym kontynencie. 5 lat później, a dokładnie 28 Listopada 2014 roku, ów Koreańczyk został moim mężem. Na tym mogłabym skończyć opowiadać ale wiem, że pewnie chcecie więcej szczegółów.
Azją interesowałam się od czasów gimnazjalnych, oglądałam anime i horrory głównie japońskie. Słuchałam też japońskiego rocka. Apetyt na Azje rosnął i nie tylko zaczęłam uczyć się koreańskiego na własną rękę ale chciałam zapoznać kogoś z tamtych rejonów świata. Przed mój komputer przewijało się wiele ulotnych znajomości w ramach wymiany językowej, nie tylko z polskiego ale angielskiego. W pewnym momencie miałam już dość bo zdałam sobie sprawę, że większość z nich nie chce nawiązać przyjaźni i wymiany kulturowej a jedynie podszkolić swój angielski (który do tej pory w Korei kuleje jak pies bez jednej nogi).
Po pewnym czasie natrafiłam na mojego obecnego męża. Pisaliśmy i rozmawialiśmy prawie codziennie przez MSN (gimby tego nie znają). Nasza internetowa znajomość trwała od 2009 do 2012 roku, kiedy to Seong Uk stwierdził, że ma wystarczające fundusze na wymarzoną podróż po Europie i chętnie wpadnie do Polski, do mojego miasta, by mnie poznać „na żywo”. Zgodziłam się nie tylko z nim spotkać ale zostać jego „wirtualną dziewczyną”. W Lipcu 2012 kiedy zobaczyłam go wychodzącego z pociągu na stacji Katowice to... przepadłam. Warto tu wspomnieć, że mój dzielny chłop wylądował samolotem we Francji i do Polski przyjechał na rowerze! Tak, dokładnie na rowerze ;) Zajeło mu to około 3 tygodnie przy okazji zwiedził też kilka innych krajów.
Teraz moja opowieść zaczyna nabierać charakteru taniego romansidła, ale ... ostrzegałam ;)
Niestety prawo wizowe polsko-koreańskie pozwala na przebywanie na terenie obydwóch krajów do 90 dni na wizie turystycznej, więc po spędzonych wspólnie letnich wakacjach, Seong Uk musiał wracać do Korei. Ja w tym czasie przeprowadziłam się do Warszawy. Rozłąka trwała kilka miesięcy, bo w lutym 2013 przyleciałam do Korei na 3 tygodnie. Był to mój pierwszy raz w Korei i pierwsza podróż samemu na drugi koniec świata. 3 tygodnie mineły jak z bicza strzelił i wróciłam do kraju. Nasze kolejne spotkanie miało miejsce w wakacje tego samego roku. Mieliśmy dla siebie kolejne 3 miesiące. Dużo podróżowaliśmy po Polsce i wtedy też Seong Uk poznał moje wszystkie cioteczki i dalszą rodzinę. Pod koniec wakacji na 2 tygodnie przed wylotem do Korei, oświadczył się. Oczywiście ośswiadczyny zostały przyjęte :) Potem nastąpił bardzo ciężki okres w naszym związku. Ja byłam na ostatnim roku studiów magisterskich i pisałam pracę dyplomową, a do tego pracowałam, a Seong Uk zaczął kurs programowania. Nikt nie mógł pozwolić sobie na urlop i przylot nie tylko ze względów czasowych ale i finansowych. Nie widzieliśmy się 13 miesięcy a przez ten czas naprawdę było nam ciężko.
Gdy tylko skończyłam studia, zaczełam przygotowania do wyprowadzki na drugi koniec świata. Stwierdziłam, że nie ma co czekać, tylko brać walizkę i rozpocząć nowy rozdział w moim, naszym życiu. Do Korei przyleciałam dokładnie 21 października 2014 z zamiarem zostania tutaj już na stałe. Jak już wspomniałam wcześniej, wiza turystyczna pozwala na zostanie na terenie kraju do 90 dni dlatego też miesiąc później wzieliśmy ślub bym mogła aplikować na wizę małżenską, dostać pozwolenie na pracę i tu zamieszkać. Nie chciałam już żyć w rozłące i dwóch strefach czasowych. Byłam zaręczona, zakochana i wiedziałam, że to facet mojego życia :) 28 Listopada 2014 odbył się nasz ślub cywilny w Korei, potem wyjechałam do Polski zarejestrować nasze małżeństwo i dostałam wizę. Wziełam nazwisko po mężu, więc teraz wyjaśniła się zagadka dlaczego nazywam się Yun.
Mieszkam w Korei już 2 lata. Nigdy nie pomyślałabym, że spotka mnie taki rozwój akcji i życiowe decyzje. Ale nie żałuje. Jestem zakochana po uszy w swoim mężu i powoli myślimy nad powiększeniem naszej rodzinki :)
Przygotowałam dla Was kilka ciekawych, dziwnych i śmiesznych faktów o Koreańczykach.
- Najpopularniejsze nazwiska koreańskie to Kim i Lee. Nosi je ponad połowa obywateli.
- Wiek nie liczy się od momentu narodzin, a od momentu poczęcia. Dziecko przychodząc na świat ma już roczek.
- Koreańczycy nie lubią i unikają liczby 4 jak ognia. Przynosi ona pecha, ponieważ jej nazwa i znak alfabetu wywodzi się z alfabetu chińskiego i ma taki sam wydźwięk w wymowie jak słowo „śmierć”, dlatego też nigdy nie robi się grupowych fotografi gdy na zdjęciu mają być tylko 4 osoby, a w windach pomijane jest piętro czwarte.
- Pisanie imion czerwonym długopisem jest zabronione bo przynosi to pecha i śmierć dla właściciela danego imienia.
- W Korei może zabić cię włączony na noc wentylator. Koreańczycy wieżą, że wentylator zabiera dusze ;)
- Nie używa się tu husteczek czy serwetek do wytarcia buzi po posiłku. Używamy papieru toaletowego, nawet w knajpach. Oczywiście nie tej samej rolki, którą mamy w toalecie.
- Średni czas pracy to 12 godzin.
- Jedzenie koreańskie jest bardzo ostre.
- W Korei nie ma kaloryferów. Mamy ogrzewanie podłogowe, chociaż mi w zime i tak jest zimno...
- Śpimy na podłodze na specjalnych materacach.
- Je się tutaj psy... są to specjalne psy hodowlane, ale jednak dalej psy.
- Dużo słów w potocznym koreańskim jest zapożyczone z angielskiego.
- Koreańczycy mają problem z wymową głosek r (mówią l) oraz f (mówią p).
- Dużo toalet publicznych jest na styl „lotnika” czyli kiecka do góry, kucamy i załatwiamy swoje sprawy.
- W większości toalet publicznych, jak i w starych zabudowach i mieszkaniach NIE wrzuca się papieru toaletowego do muszli, tylko do kosza ustawionego obok. Rury w starym budownictwie są bardzo wąskie i papier toaletowy może je bardzo szybko zapchać.
- Przedstawiając się w Korei, najpierw powiemy swoje nazwisko a potem imię.
- Większość kobiet po ślubie zostaje menadżerami domu (a raczej kurami domowymi) a ich świętym obowiązkiem jest wychowanie dzieci, dbanie o dom i męża, chociaż niektóre te bardziej nowoczesne panie pracują (tak jak ja).
- Kobiety po ślubie nie przyjmują nazwiska po mężu, wyjątkiem są związki z obcokrajowcem.
- Pełnoletność osiąga się w wieku 19 lat.
- Każdy mężczyzna ma obowiązek odbycia służby wojskowej, która trwa około 2 lata, zależnie od rodzaju służby.
Czy planuję wrócić do Polski? TAK! Jesteśmy z mężem na takim etapie życia, że chcemy wrócić do Europy. Nasz powrót planowany jest na Wrzesień 2017.
Mam nadzieję, że ten post się Wam podobał a jeśli macie jakiekolwiek pytania, czekam na Wasze komentarze :)
Do następnego!
Karolina
Uwielbiam takie historie! Jak dla mnie odwaga no iże daliście radę z rozłaką, co z pewnością jest baardzo trudne. super,że udało Ci się wyprowadzić na drugi koniec świata i podziwiam Cię. Nie każdy ma taką odwagę. Życzę samych sukcesów!
OdpowiedzUsuńDziekuje za przemile slowa Sandra :) Rozlaka na tak dlugi okres czasu byla bardzo trudna i nie raz zastanawialam sie czy w ogole ma sens. Jak widac, dalam rade i teraz jestem bardzo szczesliwa :)
UsuńNiesamowita historia ;) Podziwiam Was za wytrwałość. Ja nie mogę wytrzymać tygodnia bez mojego faceta, a co dopiero mówić o 13 miesiącach! Wiele par by nie wytrzymało takiej próby czasu. Gratulacje i dużo szczęścia życzę :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziekujemy :) Ciezko bylo wytrzymac no ale jak nie bylo innego wyjscia ... to tylko zostalo czekac :D
UsuńHistoria bardzo ciekawa wcale nie jak z romansidła :D Ciekawostki świetne, o większości nie wiedziałam. Średni czas pracy przeraża - 12h dzień w dzień... Masakra.
OdpowiedzUsuńNiestety 12 h to i tak malo, niektorzy pracuja po 14 ...(szczegolnie w fabrykach).
UsuńDlaczego chcecie wrócić?
OdpowiedzUsuńCiekawe to co piszesz. Nie wiedziałam tyle o tym kraju. Niesamowita historia z waszym związkiem!
Chcemy wrocic, poniewaz nie mamy tutaj zadnych perspektyw nie tylko w kierunku kariery ale tez nie ma co liczyc na wlasnosciowe mieszkanie, gdzie w Polsce juz takowe mamy. Poza tym, ja jestem jedynaczka i nie wyobrazam sobie zostawic moich rodzicow "na pastwe losu" i wyjechac sobie w swiat na stale :)
UsuńAaaa, rozumiem :)
Usuń:D Takie zycie
UsuńAle fajnych rzeczy, się o Tobie dowiedziałam !!! Dobrze czasem jest publikować takie inne posty. Podziwiam cię, bo zniosłaś tyle rozłąki i teraz jesteś już szczęśliwa ze zwoim mężem. Korea Południowa to faktycznie, drugi koniec świata!!! Ja, aż tak daleko nie mieszkam ale bardzo tęsknię za rodziną ! W Irlandii z mężem mieszkamy już 8,5 lat. Jeszcze tylko 1,5 roku i wracamy już na stałe do Polski.. Yupii. Nie wyobrażałabym sobie, zostać na stałe w Ie. Rodzina jest dla mnie priorytetem, również myślimy nad założeniem własnej rodziny. W Polsce również mamy wybudowany dom, więc tym bardziej z radością wracamy. Wiele, bardzo ciekawych faktów dowiedziałam się także o Koreańczykach !!!
OdpowiedzUsuńPs. Kochana, ile masz lat ? Przepraszam, że pytam ale ze zdjęcia wygladasz na młodziutką osobę, u tu już masz męża oraz jesteś po studiach ;) Więc pewnie koło 25-tki? Ja mam już 31 lat, choć nikt mi tyle nie daje...hehe.
Pozdrawiam serdecznie 😘😘😘
My wracamy do Polski poniewaz w Korei nie mamy w sumie niczego, owszem pracujemy ale nie o to chodzi. Nie mamy wlasnego mieszkania bo tylko wynajmowane, gdzie w Polsce mamy wlasne 4 ry katy... (moja rodzina ma dwa mieszkania wlasnosciowe). Chetnie wyprowadzilabym sie z Korei wczesniej ale maz ma jeszcze kilka zobowiazan wobec swojego uniwersytetu. Bardzo tesknie za rodzina, a rodzice za mna bo jestem jedynaczka. W ogole nie wyobrazam sobie zostac za granica na stale i tak jakby "porzucic" rodzicow na pastwe losu... oj nie! A co do wieku to kilka dni temu mialam urodziny, 26 lat ;) Wszyscy mysla ze mam okolo 20 ... :D a jak sie dowiaduja ze mam meza od prawie 2 lat to mysla ze pewnie wpadlam i wyszlam za maz jako nastolatka :P
UsuńNo to mnie zaskoczyłaś w wielu miejscach: 4 i śmierć, czerwony długopis... a i ten wiek od poczęcia... uwielbiam takie posty!
OdpowiedzUsuńJesli masz jakies pytania, to smialo ! ;)
Usuń:) jaki stosunek maja Koreańczycy do obywateli Korei Północnej?
UsuńSrednio sie lubia, to znaczy wiadomo ze zwykli obywatele Korei Polnocnej sa nie grozni, ale Poludniowym nie podoba sie to, ze ci z Polnocy probuja uciec na Poludnie i "krasc" miejsca pracy dla tych z Poludnia. Mam nadzieje ze wiesz o co mi chodzi ? :D
Usuńtak, tak... czyli nie współczują im ucisku? Może coś napiszesz o realiach i w ogóle:) chętnie poczytałabym, swego czasu trochę oglądałam o nich co tam sie u nich dzieje, masakra, ale co innego możesz Ty napisać i ciekawa jestem, fajnie jakbyś jakiś post z ciekawostkami zrobiła jakieś przepisy itd
UsuńNo nie bardzo im wspolczujaca .. bo sami sobie na to pozwolili, gdyby zrobili zbiorowy bunt przeciw wladzy to bylo by zupelnie inaczej. O Korei Polnocnej nie wiem za wiele, bo obywatele Korei Poludniowej (jak i ci ktorzy maja stale wizy jak ja ) nie maja prawa wjechac do Korei Polnocnej. Dlatego wiele rodzin rozdzielonych jeszcze przed wojna nie spotkalo sie nigdy bo jedna strona mieszka tu a druga tu i nie maja prawa sie zobaczyc... korespondencja tez nie wchodzi w gre bo listy przechodza przez cenzure a intenetu w Korei Polnocnej nie ma.A jak uda im sie wjechac i zobaczyc rodzine to niekoniecznie moga z niej wrocic bo zaraz beda oskrazeni o szpiegowanie i zdrade ;) Jesli chodzi o realia Poludniowej to moge co nieco napisac ;) Przepisy tym bardziej ;) Jako zona koreanczyka co nieco koreanskiego gotuje w domu.
Usuńaha czyli potwierdzasz to co wcześniej czytałam i słyszałam:)
Usuńczekam niecierpliwie na posty tej tematyki będę czytała z wypiekami na twarzy:)
Tylko szkoda że składniki mogą być ciężko dostępne albo drogie, no ale poczytać można:)
Postaram sie napisac takie przepisy ktore sie da w miare tanio zorganizowac :D
UsuńDziękujemy za uchylenie (sporego) rąbka tajemnicy! :D ღ Przepiękna historia i w duszy trochę Ci zazdroszczę :) Ja też przeżywałam okres fascynacji tymi rejonami, co prawda bardziej ciągnęło mnie do Japonii, ale Koreą nie pogardziłabym :D Cieszę się, że Ty wykazałaś się jednak większą zawziętością w realizacji swoich marzeń i dopięłaś celu, a i zyskałaś towarzysza życia! ღ
OdpowiedzUsuńBardzo dziekuje ze te mile slowa :) Mysle, ze wiekszosc nastolatek mialo fascynacje azja bo to w koncu cos innego i tak dalekiego... znam duzo takich mieszanych par ale niestety nie wszystkim sie udalo.
UsuńTo prawda, ta "dziwność" krajów azjatyckich często przyciąga nas, Europejczyków.Tak czy inaczej uważam, że powinnaś być dumna bo to jednak jest wyczyn - zamieszkać w tak obcym kulturowo kraju. Ja również mam za sobą podróż na koniec świata - mieszkałam w Peru kilka miesięcy i wiem, że klimatyzacja w zupełnie innym społeczeństwie nie zawsze jest łatwa. Po pierwszym efecie "WOW!" przychodzą i cięższe chwile. Na pewno jednak warto, bo to wzbogaca :) Sama zresztą na pewno to odczuwasz.
UsuńJa mieszkam 2 lata i dalej czasem czuje sie jak ufoludek... niestety spoleczenstwo Koreanskie jest bardzo zamkniete i zadufane w sobie.. "Bialych" traktuja tutaj jak zlo koniecznie. Powiem Ci, ze gdybym wczesniej wiedziala jak bede tu traktowana z racji koloru skory, to bym za wszelka cene probowala meza do Polski od razu sprowadzic. Ja rozumie, ze nie kazdy moze lubic europejczykow ale niekore sytuacje ktore przezylam na wlasnej skorze to przesada. Takich "akcji" nie mial w ogole moj maz jako azjata w Polsce. A co robilas w Peru ?
UsuńAno otwartością to oni się chyba nie szczycą :D Poznałam wręcz przypadki osób, które uciekając przed tą "sztywnością" zamieszkały w Europie. Oni sami ze sobą sobie nie radzą, także nie martw się! :D No i masz męża, to jest ważna baza emocjonalna, dzięki temu na pewno dasz radę tam przetrwać ;)Ja do Peru pojechałam spełniać marzenia i zobaczyć lamy :D Byłam tam w ramach programu warsztatów medialnych dla dzieciaków ze szkół. Tak to chyba w skrócie można nazwać ;)
UsuńTakże nie łam się tylko czerp z tej Korei co możesz dobrego, wiele osób chciałoby tam być na Twoim miejscu! :)
Zobaczyc lamy haha i co zobaczylas ? :D Lamy sa slodkie ale chyba wole alpaki :P Te wszystkie "lamy z memow " w necie to chyba same alpaki sa :D Ja znam wiele azjatow ktorzy uciekaja do bardziej cywilizowanych krajow w europie czy usa/ canada (tam jest duzo koreanczykow tez). Sie nie dziwie, ze moj maz tez chcial wziasc nogi za pas z Korei.... Szkoda tylko, ze tesciowie maja lekki nie smak na cala kulture europejska.
UsuńBa, nagrałam nawet filmik z taką rodową, z Machu Picchu :D Faktycznie alpaki są słodsze i chyba nieco milsze... :D A teściowie też ludzie - może z czasem się przekonają? ;)
UsuńWiesz jak nie przekonali sie w ciagu prawie 5 lat zwiazku .. i 2 lat malzenstwa .. to chyba juz sie nie przekonaja ;)
UsuńSzczerze, to jest tez jeden z powodów dlaczego wyprowadzamy sie do Polski... bo ja mam dosc wiecznego narzekania od strony tesciow ;)
UsuńOj :D Czyli zapewne są mocnymi tradycjonalistami :D To ciężkawo, faktycznie. Jednak nigdy nie mów nigdy! A nuż kiedyś ;)
UsuńPredzej zaczne hodować alpaki w domu ;)
Usuńale to jest romantyczne.... że na rowerze do Polski przybył:D:DD: prawie jak na białym koniu:)
OdpowiedzUsuńno prawie ;) a prawie robi wielka roznice haha
Usuńale te 12 godz pracy mnie rozwaliło
Usuń12 h to nic... niektorzy (ci w fabrykach) pracuja po 14 h
Usuńfaktycznie, historia trochę jak z filmu :D musiało być Ci ciężko żyć tak na odległość. Podziwiam za odwagę, lecieć samej taki kawał drogi... :) Macie piękną historię miłości ! życzę Wam mnóstwo szczęścia :) !
OdpowiedzUsuńBardzo dziekujemy ! faktycznie troche mi bylo strasznie samej leciec taki kawal ale dalam rade ;)
UsuńHistoria jak powieści...Ciekawe rzeczy dowiedziałam się o Korei. Pozdrawiam serdecznie!:)
OdpowiedzUsuńxxBasia
Dzieki wielkie za pozdrowienia ! ;)
UsuńBardzo ciekawy post i niesamowita historia. Mnie jakoś nigdy to tych rejonów nie ciągnęło, ale podziwiam twoją determinację i odwagę. Fajnie, że trafiłaś w końcu na miłość swojego życia i życzę Wam wielu udanych lat i spełnienia w tym związku. Ciekawe były dla mnie też te fakty o Koreańczykach. O wielu wcześniej nie wiedziałam. Teraz jednak wiem, że nie mogłabym tam mieszkać, chociażby ze względu na te psy.
OdpowiedzUsuńJa psow nie jadam ! Od razu wole napisac, zeby bylo wszystko jasne :P Sama mam psa i nie potrafilabym zjesc jego "kolegow" :D Zreszta ciezko bardzo znalezc resyauracje ktore podaja zupe z psa. Jednak to bardziej jest popularne w Chinach. Dziekuje za mile slowa ! :)
UsuńJesteś odważna :) Ale do odważnych świat należy :)
OdpowiedzUsuńZgadzam sie ! ;) Dzieki wielkie :)
Usuńtoż to przygoda życia ;-) bardzo miło się czytało Waszą historię, niemal jak fragment dobrej ksiązki ;)
OdpowiedzUsuńMoze powinnam takowa napisac ? ;) Dzieki bardzo !
UsuńO kurczę... widzę, że nie było Ci łatwo, czytając Twoje przygody i perypetie aż przeszły mnie ciarki. Dobrze w sumie, że podjęłaś takie, a nie inne decyzje. Niby wszystko szybko, hop siup... Życzę Wam powodzenia i wytrwałości w dalszych latach :)
OdpowiedzUsuńWpis mi się podobał, super czyta się Twoje posty. Lecę do kolejnych :) Cieszę się że tu trafiłam. Obserwuję:)
Nic nie jest latwe w zyciu ale czasem warto podjac ryzyko, niz potem na starosc mialoby sie zalowac :) Dziekujemy bardzo ! :*
UsuńWasza historia nadaje sie na romansidlo :) Swietne ciekawostki :)
OdpowiedzUsuńJuz to kilka osob mi mowilo :P Moze powinnam napisac jakiegos Harlequina i wydac w formie ksiazki :P
Usuńpiękna historia:)
OdpowiedzUsuńDziekujemy ! :)
Usuńach kochana udanego związku i książkę pisz lub dramę ;D
OdpowiedzUsuńDram nie lubie, zostaje przy ksiazce :P
UsuńNiesamowita historia :D
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem determinacji i odwagi :)
Dziekuje ! ;)
UsuńWow, niezła historia! I bardzo fajne ciekawostki :)
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze sie podobalo ;)
UsuńBardzo ciekawa historia :-) Wytrzymać tyle czasu nie widując się, to musiało być naprawdę trudne! Gratuluję wytrwałości! I mega zazdroszczę pobytu w Korei! Chętnie odwiedziłabym któryś z azjatyckich krajów ;-)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie w takim razie ;) Miejsce w mieszkaniu sie znajdzie ;P
UsuńSuper, że spełniasz swoje marzenia i wszystko Ci się układa :) Czytałam historię z uśmiechem na twarzy :)
OdpowiedzUsuńDziekuje za przemile slowa :) Pozdrawiam :*
Usuńświetna historia! jak z filmu :D aż zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńa te informacje :D śmiesznie troszkę z tą liczbą 4 :D
Akurat z liczba 4 nie ma żartów :P smierć sie czai za rogiem :P
UsuńMasz fajną i ciekawą życiową historię! A zwyczaje kulturowe są zwykle szokujące. Z tym papierem nie wrzucanym do toalet jest podobnie w Grecji.
OdpowiedzUsuńRacja ! Bylam w Grecji 2 razy i tez za 1szym razem sie zdziwilam ze nie wolno wrzucac papieru prostu do kibelka.
UsuńSuper historia! Normalnie film moznaby nakręcić :) Nawet nie wiedziałam niektórych faktów! Pisz częściej takie notki o Korei bo sa bardzo interesujące 😘
OdpowiedzUsuń;D bede pisać !
UsuńO jeeej historia jak z filmu 😊 Bardzo lubię czytać takie historie z życia wzięte, licze na więcej 😊 a o kosmetykach koreańskich bardzo chętnie się coś dowiem i to jeszcze z takich źródeł 😊
OdpowiedzUsuńNiedlugo pojawia sie na blogu 2 recenzje kosmetykow koreańskich także zachecam do obserwacji bloga ;) :*
UsuńBardzo fajny post :D jak dobrze zrozumiałam z postu i komentarza to planujecie się przeprowadzić do Polski? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak, wracamy pod koniec Wrzesnia do Polski :)
UsuńWow, więcej jakich postów, juz wiem dlaczego mnie ciągnęło na Twój blog. :) jestem zauroczona Azja i tym wszystkim, chętnie do wiem się więcej. Oczywiście obserwuje. Szczęścia Wam życzę:)
OdpowiedzUsuńDziekujemy :) Niedlugo na blogu pojawi sie nowa notka o tematyce koreańskiej ;)
UsuńFantastycznie to opisałaś. Piękna, ciekawa historia. Zaskoczyłaś mnie z tym liczeniem wieku, że od poczęcia, a nie od narodzin, choć ściśle rzecz biorąc dziecko jak się rodzi ma 9 miesięcy, a nie roczek ;) Biorąc to jednak pod uwagę, zrozumiałe jest, że pełnoletniość się osiąga w wieku 19 lat - czyli naszych 18-stu.
OdpowiedzUsuńA jak Ci się żyje i pracuje w Korei? Bardzo lubię takie międzynarodowe smaczki ;)
No tak, teoretycznie to 9 miesiecy ale żeby bylo latwiej liczą jako rok. Do tego, każdego 1 szego stycznia dodaja sobie już rok do aktualnego wieku... Np ja urodzilam sie w 1990, i mam 26 lat bo niedawno mialam urodziny ale w Korei mam juz 27 ... z czego za kilka miesiecy 1szego stycznia bede juz miec 28 .... Jak mi sie zyje i pracuje ? Hmmm srednio ale o tym bedzie kolejna notka juz niedlugo ;)
Usuńło matko ile komentarzy :D bardzo fajny post chce wiecej :D szczegolnie ciekawostki
OdpowiedzUsuńhistria bardzo podobna do histori mojej siorty korej chlopak wyjechal z rodzicami do kanady a ona po 2 latach dolaczyla na stale, slub cywilny wiza i te sprawy :)
Niedlugo pojawi sie nowy post za kilka dni :) Komentarzy faktycznie troche sie nazbieralo :P widocznie takie klimaty interesuja ludzi, w sumie co sie dziwic haha
UsuńNie wiedzialam, ze Twoja siostra mieszka w Kanadzie :
cioteczna ale zawsze siostra :)
UsuńCzyli kuzynka ? Na slasku sie nie uzywa takich okreslen wiec ja nie wiem :P haha ale podejrzewam, że chodzi o kuzynke :P
Usuńsuper post :)
OdpowiedzUsuńhttps://passagefashion.blogspot.com/
Ciekawa historia :) Nie jestem jakąś wielką fanką azjatyckich klimatów, chociaż bardzo podobały mi się "Wyznania gejszy" (dziękuję za komentarz na moim blogu:) i bardzo lubię łyżwiarstwo figurowe, a w tym sporcie jest sporo Azjatów/Azjatek i oni sobie bardzo dobrze radzą ;) Skoro mieszkasz w Korei, to na pewno słyszałaś o Yunie Kim, znanej także jako Queen Yuna, najlepszej łyżwiarce wszech czasów. Właśnie dzięki jej sukcesom Korea Południowa mogła z powodzeniem ubiegać się o prawo do organizacji Zimowych Igrzysk Olimpijskich, które odbędą się w PyeongChang w 2018 roku :) Chcę tam pojechać jako wolontariuszka, ale nie wiem, czy się uda, bo nie znam koreańskiego. Podobno już się zgłosiło dwa razy więcej ludzi, niż potrzebują ... :P
OdpowiedzUsuńxoxo
Pewnie, że slyszalam o Yunie :P Teraz jest twarzą mojego banku KB :D Czesto ją w TV widze. Fajnie tak przylecieć tutaj na wolontariat, mam nadzieje, że Ci sie uda !
UsuńTeż mam taką nadzieję, ale niestety ani nie znam języka, ani nie mam doświadczenia z podobnymi imprezami ... Zawsze chciałam zobaczyć Olimpiadę na żywo i już oglądając Sochi w TV obiecałam sobie, że pojadę do Pyeong Chang. Dopiero później dotarło do mnie, że to jest tak daleko. Następna Olimpiada jest w Pekinie w 2022 (też daleko:P), więc w sumie na jedno wychodzi.
OdpowiedzUsuńGdzie tam 2022 :P Lepiej skupić sie na tej w Korei :P
UsuńTeż tak myślę :P
UsuńŚwietna historia! Przeczytałam jednym tchem i zazdroszczę możliwości poznania Azji :) to niesamowita kultura. A Wasze love story nadaje się na scenariusz filmu ;)
OdpowiedzUsuńDzieki ! Może ktoś kiedyś wykupi prawa autorskie i taki film nakreci ;P
UsuńBardzo ciekawy post! Podoba mi się nie tylko cały wpis, ale również historia Waszej miłości :) Bo mi mówią, że 450 km to dużo i jak ja mogę tak z chłopakiem na odległość. A tu różnica dwóch różnych krańców świata. Bardzo się cieszę, że pomimo odległości Wasza miłość przetrwała i kwitnie do dziś :)
OdpowiedzUsuńNiezłe ciekawostki :) Mnie ta kultura zaczęła ciekawić przez oglądanie anime.
kochana ... 450 km to nic :P jakbym miala tylko to pikuś :P Niedlugo na blogu pojawi sie kolejna notka o Korei, zapraszam do obserwacji ;P
UsuńSuper cute!
OdpowiedzUsuńdzieki ;)
UsuńFantastyczna opowieść, jak z filmu o miłości. Życzę Wam dużo szczęścia.
OdpowiedzUsuńDziekujemy ! ;)
UsuńBardzo ciekawa historia,życzę dużo miłości i szczęścia :)
OdpowiedzUsuńOjej. Super było to przeczytać :). Naprawdę szczerze gratuluję, że znalazłaś swoje szczęście w życiu i pomimo decyzji, które z pewnością nie były łatwe, nie bałaś się iść do przodu. Życzę Wam mnóstwa szczęśliwych, wspólnych chwil.
OdpowiedzUsuńFajnie też było przeczytać ciekawostki na temat kraju :).
O większości ciekawostek nie miałam bladego pojęcia, słyszałam o "4" w kwestii pomijania 4 piętra :) A z papierem toaletowym jest identycznie w Grecji - też kosz obok ;)
OdpowiedzUsuń