Magic Tattoo Lip Essence - Skin Factory
Cześć!
Na targach Beauty, na których byłam całkiem niedawno (relacja z targów jest w poprzedniej notce), zatrzymałam się na stoisku SKIN FACTORY, marki z którą już współpracowałam wcześniej. Spotkanie z nimi zmotywowało mnie, żeby w końcu wrzucić tutaj moje 3 grosze na temat ich fajnego produktu do ust. Jest to "Magiczna esencja" na usta, która tak naprawdę spełnia kilka funkcji.
Jesteście ciekawi jakie?
Zapraszam :)
Bohaterem dziejszego wpisu jest Magic Tattoo Lip Essence, magiczny, bezbarwny błyszczyk, który w ciągu 7 sekund utlenia się i zmienia kolor na przepiękny i delikatny róż.
Jakoś nigdy nie mam zaufania do produktów, które oferują wszystko w jednym bo tak naprawdę w wiekszości przypadków jest to tylko chwyt reklamowy.
Wg producenta Magic Tattoo Lip Essence to zarówno esencja, błyszczyk, szminka i tint do ust.
A jakie jest moje zdanie?
Esencja - nie,
błyszczyk- jak najbardziej,
szminka- i tak i nie, bo w sumie mogłabym podpiąć ten produkt pod płynne pomadki,
tint do ust- raczej nie, ponieważ barwi usta ale kolor można łatwo zetrzeć np płynem miceralnym, gdzie płynne czy żelowe tinty np z Peripera trzymają się cały dzień.
Magic Tattoo Lip Essence zawiera oleje z winogron, awokado, makadamii i słonecznika.
Konsystencja jest bardzo lepka i "tłusta". Daje mega błysk na ustach i pozostawia lekki dyskomfort jeśli, ktoś nie lubi klejących się do siebie ust.
Kolor i nasycenie barwy można stopniować i to jest wielki plus. Można uzyskać bardzo delikatny efekt, porównywalny z naturalnym kolorem ust, jak i dość intensywny róż, którym nie pogardziła by Barbie.
Magic Tattoo Lip Essence to 15 ml produktu zapakowane w tubkę jak tanie błyszczyki drogeryjne.
Kolor produktu jest bezbrawy ale zmienia się pod wpływem ciepła na lekki róż, który można stopniować. Kolor zaczyna zmieniać się po około 7 sekundach, niezależne czy testowałam go na dłoni jako swatch czy na ustach.
Na ustach wygląda bardzo naturalnie i gdyby nie błysk, można by stwierdzić, że nie mam nic na ustach. Dla mnie taki kosmetyk to bomba to czasem nie mam ochoty na żaden kolor na ustach a jedynie na lekkie nawilżenie.
Od razu uprzedzam pytania: kolczyk to NIE jest atrapa ;) |
Produkt można kupić na oficjalnej stronie Skin Factory oraz wszelakich sklepach on-line, które mają w swojej ofercie kosmetyki azjatyckie z wysyłką na cały świat. Cena to około 15 $ za 15 ml.
Co myślicie o takim produkcie do ust? Lubie naturalny efekt, czy raczej coś mocniejszego?
Czekam na Wasze komentarze.
Do następnego,
Szminki stosuje sporadycznie ale taki produkt byłby fajny. Nawilżenie i delikatny kolor w jednym. Zniecheciłby mnie pewnie ten klejący filtr na ustach :D
OdpowiedzUsuńuwielbiam mazidła do ust
OdpowiedzUsuńLepiące usta nie dla mnie, bo nie lubię tego uczucia. A kolczyk bardzo ładny :)
OdpowiedzUsuńTe klejące usta jakoś mnie zniechęcają do tego produktu...
OdpowiedzUsuń15% za hmm.. błyszczyk do ust. Trochę dużo jak dla mnie, tylko co ja wiem o błyszczykach... nienawidzę ich. ;)
OdpowiedzUsuńCałkiem ciekawy, ale wolę chyba zwykły balsam do ust z naturalnym składem za 5zł 😊
OdpowiedzUsuńDostałam w ramach współpracy więc nie mam co narzekać :P
UsuńBardzo delikatny produkt, chociaż sama nie przepadam za takimi, jednak szminka to szminka :D
OdpowiedzUsuńMiała być paletka z hera ;(((( smutam xD
OdpowiedzUsuńBędzie niedługo :p Nie marudź :P
Usuńja wolę jednak mocne kolory ;) Kolczyk super :* Też kiedyś miałam :)
OdpowiedzUsuńTen kolczyk fajnie wygląda :) co do błyszczyka nie wiem czy bym tyle dała :) ale maski z instastory mi się podobały te mleczne wersje najbardziej ;D
OdpowiedzUsuńJa wolę intensywniejsze kolory, ten byłby odpowiedni dla mojej siostry. :-)
OdpowiedzUsuńSuper sprawa - czasem mam ochotę na taki efekt na ustach,a niestety nie znam żadnego balsamu, który by dokładnie tak wyglądał.
OdpowiedzUsuńja to jednak wolę konkretne pomadki, ale nie powiem sam zamysł produktu fajny :)
OdpowiedzUsuńJa lubię bardzo wyraziste kolory na ustach, ale ten produkt wygląda dosyć ciekawie, jedynie co to cena moim zdaniem nie jest przystępna za taki produkt :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Opakowanie ładne, ale jakoś poza tym mnie nie kusi :)
OdpowiedzUsuńznów nie znam tych cudów , ale raczej to nie moja bajka ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że niestety nie polubiłyśmy się z tym produktem :D
OdpowiedzUsuńJa wolę mocniejsze podkreślenie ust :D
OdpowiedzUsuńFajny produkt, ale nie wiem czy dałabym za niego 15$. Za tą cenę wolałabym kupić porządną pomadkę.
OdpowiedzUsuńTakie tarki - super sprawa! Na pewno spore wydarzenie i super wrażenia :)
OdpowiedzUsuńCiekawy produkt, ale forma blyszczyka jakos mnie odrzuca
OdpowiedzUsuńPoza ładnym opakowaniem, nic nie prztyciągnęło mojej uwagi ;P
OdpowiedzUsuń"Magiczna esencja" najpierw zjednała sobie moją uwagę swym kuszącym opakowaniem i obietnicą niezwykłości, później zaś - delikatnością odcienia. Na co dzień noszę właśnie leciutkie balsamy, rzadziej tinty, więc subtelny efekt różanej poświaty jest dla mnie jak najbardziej satysfakcjonujący. Owszem, podobny można osiągnąć stosując inne produkty, lecz gdzie wówczas ten magiczy pierwiastek :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że pokazałaś nam kolejny ciekawy produkt, jednocześnie przypominając mi, jak dawno nie używałam błyszczyka w tubce. Dziękuję :)
Autor miał parę atrakcyjnych pomysłów, analogicznych zresztą do moich - cudownie, że ktoś redaguje tego typu artykuły i dzieli się tą bezcenną wiedzą z innymi ludźmi.
OdpowiedzUsuń