Akcja Migracja #1
22
akcja migracja
,
karta pobytu
,
Korea Południowa
,
lifestyle
,
małżeństwo z koreańczykiem
,
podróż
,
ślub z koreańczykiem
,
wiza
,
wyprowadzka
Cześć,
z feedbacków jakie otrzymuje przez ostatnie kilka tygodni wynika, że jesteście zainteresowany nowym cyklem "Akcja Migracja", który ma pokazać trudy i znoje przeprowadzki z Korei Południowej do Polski oraz jak otrzymać wszelakie karty pobytu, wizy, ubezpieczenia, pozwolenia na pracę itp.
Dziś porozmawiam sobie z Wami o takich prozaicznych rzeczach jak kupno biletów, które o dziwo wcale nie są łatwym orzechem do zgryznia.
Kto zainteresowany?
Zapraszam.
Moim zdaniem kupno biletów to najbardziej stresująca czynność w organizacji wycieczki, przepowadzki czy czegokolwiek innego, co wymaga zaklepania sobie miejscówki w transporcie. Od 2 miesięcy dzień w dzień śledzę wszelakie strony internetowe oferujące sprzedaż biletów lotniczych, zarówno te dedykowane jednej linii jak i te gdzie w wyszukiwaniach możemy zobaczyć oferty kilku firm naraz.
I powiem Wam szczerze, że jestem zagubiona jak dziecko we mgle. Nie wiem jakie bilety kupić, jaką linią lecieć tak by wszystko było wygodne, nie za drogie ale też można wziąść opcjonalnie dużo bagażu.
Mąż twierdzi, że jedna walizka na osobę wystarczy, gdzie ja pukam się w głowę i twierdzę, że minimum 2. Ale z drugiej strony JAK przetransportujemy to wszystko na lotnisko? Mieszkamy koło 1,5 h od lotniska.
Druga sprawa to jak już wylądujemy w Polsce, jak ogarniemy się z 4 walizkami gdzie każda z nim ważyła by około 23 kg. Nie żebym była wątłej postury i ciężarów się nie boję ale 50 kg na łebka to troszkę dużo.
Dobrą opcją jest wysłanie naszych dóbr osobistych przez pocztę ale i tutaj są schody. Mąż nie chce wysyłać swoich ubrań w kontenerze statkiem bo boi się, że jego "szanele i tomy hilfigery" (ratunku, od kiedy moj mąż jest fashionistą) zapleśnieją i będą do wyrzucenia. Ja natomiast nie mam nic przeciwko wysłaniu połowy chałupy statkiem mimo, że przerażają mnie i koszta wysyłki jak i organizacja wszystkiego bo nasze rzeczy dopłyneły do PL w jednym kawałku.
Ogólnie jesteśmy zgodnym małżeństwem i rzadko się kłócimy ale tutaj widać między nami iskry bo nie potrafimy się dogadać w kwestii bagażu. I tak to już trwa prawie 2 miesiące a czas najwyższy kupić bilety, skoro przeprowadzka zaplanowana jest na połowę października.
Kilka osób pytało się mnie co ja tutaj robię i jak to się stało, że znalazłam się tak daleko od polskiego domu. Wszystkie odpowiedzi możecie znaleźć w moim wpisie My Korean Dream, co ja tak właściwie robię w Korei Południowej.
Dlatego jeśli ktoś mi kiedyś powie ze kupno biletów jest łatwe i wystarczą 3 kliknięcia + karta kredytową to chyba go zjem :)
Może jakieś rady jak wybrnąć z tej sytuacji? A może macie jakieś pytania? Piszcie śmiało!
Do następnego,
Nienawidzę we wszelkich wyjazdach właśnie tego planowania, kupowania biletów, wybierania środków transportu. Tragedia - stresuję się wtedy bardziej niż przed ważnymi egzaminami.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki żeby wszystko się udało :)
Migracja to nie jest temat dla mnie tzn nigdzie na dłużej się nie wybieram, ale chętnie poczytam :)
OdpowiedzUsuńSama bym nie wiedziała jak z tego wybrnąć,gdyż zdaje sobie sprawę z tego,że taka przeprowadzka to duże przedsięwzięcie szczególnie logistyczne. A nie codziennie człowiek się przeprowadza w końcu. Mam nadzieję,że jednak trafisz w końcu na najbardziej dogodne rozwiązanie w sprawie biletów 😊
OdpowiedzUsuńKochana, wzięcie dwóch walizek do samolotu to żaden problem. Wszystko wiąże się oczywiście z dodatkowymi kosztami, ale nie jest to nic szczególnie trudnego. Poza tym jeśli Twój mąż masz w szafie tomihilfigery i szanele, to raczej nie będzie mu żal na dodatkowy bagaż w samolocie :D. Na lotnisko można dojechać taksówką. Nie wiem jak to wygląda w Korei, ale zazwyczaj dostępne są również takie duże, które mieszczą więcej osób lub bagażu. Ale szczerze? Dwójka ludzi + 4 walizki, to nie jest coś strasznego ;). Od biedy nawet taka zwyczajna taksa Was weźmie, ale zawsze możecie zastrzec, że będziecie mieć dużo bagaż.
OdpowiedzUsuńNa samym lotnisku na miliard procent będą takie wózki specjalne, na które można sobie położyć wszystkie walizki. Ostatnio właśnie w Dublinie widziałam babeczkę, która jechała z takim wózeczkiem i czterema wielkimi walizkami na nim (pewnie akcja-migracja z Polski do Irlandii :P). Takim czymś podjeżdżasz do taksówki, a ta zabiera Cię do domu i po problemie ;).
Moja koleżanka z pracy przeprowadzała się z Wrocławia do Ameryki i nawet zabytkowe meble przewoziła przez ocean, więc generalnie się da :D.
2 walizki na głowę dadzą radę, na lotnisku są wózki na bagaże. Ogólnie współczuję, bo koszty przeprowadzki muszą być ogromne.
OdpowiedzUsuńNo to ja Ci poweim (i wybacz mi za to), że kupno biletów lotniczych jest banalne ;D Gorzej z organizacją na kiedy, za ile itd. Jakkolwiek większość linii lotniczych ma bardzo podobny limit bagażowy, więc wybieraj jedną z tańszych. Współczuję, bo pewnie z połową rzeczy będziesz musiała się zwyczajnie pożegnać,ale mają one tylko wartość materialną. W Polsce znajdą się nowe ;) życie włóczykija... ;D
OdpowiedzUsuńPowodzenia ! ;)
Ja nigdy nie miałam takiego problemu. Ale mogę Ci napisać, jak rozwiązała to moja kupela wyjeżdżając z Polski. Sprzedała wszystko co się dało. Ubrania , książki. I wyjechała z jedną dużą walizką. A na miejscu zwyczajnie zaczęła od nowa. Sama zwykle nie mam problemu z zamawianiem biletów.. u mnie to trzy kroki: komputer kliknięcie karta..
OdpowiedzUsuńW sumie pewnie byłabym tak samo rozerwana jak Ty ! Mnie chyba też czeka mała przeprowadzka , ale znacznie bliżej więc nawet wynajęcie busa nie sprawi problemu ! :D
OdpowiedzUsuńOjej, to rzeczywiście macie ciężki orzech do zgryzienia :P
OdpowiedzUsuńKurcze wysyłanie swoich rzeczy pocztą brzmi trochę przerazająco. Mam kilka niemiłych doświadczeń z przesyłkami więc trochę bałabym się że już nigdy ich nie zobaczę:O
OdpowiedzUsuńA mnie czwartkowa 1,5 godzinna wyprawa do domu na święta przeraża... Przestaję narzekać i podziwiam :)
OdpowiedzUsuńAle fajnie, że wracacie, nie wiem czy wczesniej o tym wspominałaś, bo mikałąm małą przez od blogów i dopiero teraz nadrabiam :) Ja stety-niestety nie leciałam jeszcze samolotem, więc nie mam żadnych doświadczeń z tym związanych :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem Twojej relacji z przeprowadzki z Korei.
OdpowiedzUsuńDla mnie kupno biletów to zawsze najprostszy krok planowania wyprawy, schody zaczynają się, jak trzeba znaleźć zakwaterowanie ;-) Jak mam urlop zaklepany, to wiem, jakie daty muszę wybrać, biorę pod uwagę wszelkie święta i sezon wakacyjny - wtedy jest drożej. Przy długim locie, jak Wasz, trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chcecie bezpośrednio (szybciej, ale często drożej), czy z przesiadką i ile czasu max wytrzymacie w podróży. Co do walizek, to jeżeli w Polsce mógłby Was ktoś odebrać z lotniska, to dacie radę i z trzema na głowę, a jeżeli musielibyście tłuc się autobusami, pociągami, itp to już będzie ciężej ;-) Powodzenia!
OdpowiedzUsuńNiech mąż weźmie wszystkie ubrania do walizek, a reszte promem :D
OdpowiedzUsuńLecąc gdziekolwiek zawsze bałam się, że mi się bagaż zapodzieje ;-D A to ledwie było trochę ubrań i kosmetyków - a tu chodzi o cały dobytek! Firmy transportujące rzeczy powinny dbać o dobra swoich klientów - więc wydaje mi się, że obawa o "zapleśnienie" powinna być bezpodstawna (chociaż szczerze mówiąc nie wiem czy sama o swoje rzeczy bym się nie bała).
OdpowiedzUsuńJa chyba muszę iść prosto do polecanego wpisu bo faktycznie dla mnie, małomiasteczkowego człowieka to gigantyczne przedsięwzięcie :)
OdpowiedzUsuńHahaha Twój mąż wygrał - bardziej dba o te szanele niż kobieta :D Z tą migracją zawsze jest problem - jak się spakować, w co się spakować.
OdpowiedzUsuńNo kochana, masz kawał drogi i sama nie wiem co ci doradzic! Ja na szczescie nie bede miala takiego problemu w przyszlym roku, wszystko wyslemy kurierem a do samolotu tylko po 1 walizeczce :)
OdpowiedzUsuńTak, na pierwszy post serii czekałam z olbrzymią ciekawością i cieszę się, że w końcu mogłam oddać się lekturze :) Nie spodziewałam się jednak, że już etap otwierający przygotowania powrotu do Polski będzie dla Ciebie tak trudny i przykro mi, że nie mogę Ci nic poradzić, nie mając zupełnie doświadczenia w tej dziedzinie. Rzeczywiście - przesież już samo pakowanie nastręcza nie lada problemu i jak tu znaleźc najlepszy sposób na przenosiny?
OdpowiedzUsuńTwój Mąż to prawdziwie zapobiegliwy człowiek :) Mam nadzieję, że niebawem znajdziecie ocalenie dla jego bezcennej garderoby :D
Już teraz zaciskam za Was mocno (ażdo białości) kciuki :)
Faktycznie ciezko jest przeprowadzic sie z drugiego konca swiata. Ja nie wyobrazam sobie w tym momencie przeprowadzki do innego miasta, bo tak duzo mam rzeczy :P Pewnie ostatecznie nad polowe z nich bym porzucila tudziez sprzedala
OdpowiedzUsuńJak się przeprowadzałam w drugą stronę tj. z Polski do Korei to większość rzeczy wysłaliśmy paczkami. Poza 3 obtłuczonymi kubkami (zbieram kubki z każdego miejsca gdzie byłam) nic nie było zniszczone.
OdpowiedzUsuńOdnośnie natomiast podróżowania z bagażem - ostatnio leciałam do Polski z moim 20-miesięcznym synkiem bez nikogo więcej, miałam dwie duże walizki+plecak+synka do ogarnięcia i dałam radę. Do Airport Limousine odprowadził mnie mąż, a na lotnisku wzięłam po prostu wózek na walizki, poszło bez problemów, w obie strony.